Stefan alias „inspektor serduszko” czyli o kocie, który się sam do nas wprowadził
Historia taka jak wiele innych. Młoda matka kupuje dla dziecka zwierzaka i okazuje się, że dziecko jest uczulone na sierść. Szuka nowego domu dla niego i „prawie” się udaje. Oddaje go do sąsiadki (starszej Pani mieszkającej z wnukiem). Miłośniczka kotów. Co może pójść nie tak??!!
Kotek był domowym kotem. Czasami wychodzącym na smyczy. Nowym właścicielom szybko znudziło się wprowadzanie kotka na smyczy i zaczynają go wypuszczać. Kotek przyjazdy dla ludzi zostaje zabierany przez dzieci. Kilka razy trafia do schroniska.
Ja też go polubiłam. Próbowałam pomóc, dać obróżkę (zdjęli po 10 minutach). Gdy kotek czekał na wpuszczenie do domu, pukałam do ich mieszkania. Spotkałam się jednak z ostrą reakcją wnuka tej Pani. W końcu odpuściła z próbami odprowadzania kota do ich mieszkania. Gdy widziałam, że jest mu zimno i szuka schronienia, zaczęłam go wpuszczać do naszego mieszkania. Polubił przebywanie u nas. Ciepło, pies do towarzystwa. Jednak pojawił się problem, a nawet dwa.
Pierwszym problemem był temat sterylizacji kota. Z tego tematu zrobił się niezły kabaret. Właścicielka twierdziła, że dzwoniła do weterynarza i powiedział, że kto jest za młody. Nasz weterynarz mówił, że jest w odpowiednim wieku. Gdy w końcu udało się dogadać, że my zawieziemy kota na kastrację. Zaszła potrzeba pożyczenia transporterka od innej sąsiadki. Sąsiadka, od której pożyczyliśmy transporterek, ma dwa koty. Poinformowała mnie, że to Ona dzwoniła do weterynarza w sprawie sterylizacji kota, a nie właścicielka. Po dłuższej rozmowie nawet opowiedziała, że to Ona i jej córka wpuszczają kotka do klatki i pukają do właścicielki, by go wpuściła do mieszkania. Kot został wykastrowany oraz wpisany do naszej już dużej kartoteki u weterynarza. Później jeszcze odrobaczyliśmy i zaszczepiliśmy kota. Kot zrobił się spokojniejszy, a „właścicielka” zaczęła narzekać. Sugerując, iż kot zaraził się jakąś chorobą od naszego psa.
Drugi problem okazał się poważniejszy. Nasza wspaniała Pani weterynarz doktor Iza, która razem ze swoją wspaniałą koleżanką Panią doktor Justyną (VET-HOUSE z Bielska-Białej) walczyły o naszą słodką koszatniczkę Ritkę, poinformowała nas o niebezpieczeństwach wynikających z obecności kota w naszym domu. Choroba kociego pazura jest śmiertelna dla małych gryzoni, wystarczy lekkie zadrapanie. Walka z kotem, by nauczył się, że nie wolno atakować ich jest trudna. Kot jest wychodzący, poluje poza domem. Nadal staramy się go tego nauczyć.
Przez kilka tygodni kot przychodził do nas na chwilkę, co drugi dzień zostając na kilka godzin. Już ma u nas swoją kuwetę i miseczkę z karmą. Jednak od jakiś trzech tygodni już u nas praktycznie mieszka. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest, że „właścicielka” się już tym nie przejmuje. Kiedyś jeszcze wysyłała wnuka do nas z pytaniem, czy kot jest u nas, ale ostatnio sama przyszła zapytać, czy u nas jest. Mówiła, że wychodzi. Myśleliśmy, że wróci po niego, ale przez wiele godzin się nie pojawiła. Wnuk na pewno jest zadowolony z sytuacji, bo jak sam twierdzi: „kot się u nich nudzi”.
I tak o to tym sposobem z trzech zwierzaków mamy cztery.
Someone essentially help to make severely posts I would state.
This is the very first time I frequented your website page and
up to now? I surprised with the analysis you
made to create this particular put up amazing.
Magnificent job!
Thank you.
I am extremely impressed with your writing skills and also with
the layout on your blog. Is this a paid theme or did you modify it yourself?
Anyway keep up the excellent quality writing, it’s rare to see a nice blog like this one today.
Thank you.