Autor: admin

#AniJednejWięcej 2

#AniJednejWięcej 2

Dość mocno zaangażowałam się w czytanie informacji na temat tej akcji. Tak jak się spodziewałam wynik kontroli NFZ jest zgodny ze wszelkimi podejrzeniami, to wina lekarza i personelu. Natomiast niektórzy członkowie rodziny Izy z Pszczyny nie poddają się i publikują jej smsy do matki i 

Mira, nasze pierwsze wspólne zwierzątko

Mira, nasze pierwsze wspólne zwierzątko

Mirabelka pojawiła się, gdy zamieszkałam razem z moim przyszłym mężem. Było to wynajmowane mieszkanie i nie mogliśmy mieć większego zwierzątka, więc zdecydowaliśmy się na szczurka. Mira sama mnie wybrała. Poszłam do sklepu zoologicznego i chciałam wziąć innego zwierzaka, ale zaraz po otwarciu klatki weszła mi 

#AniJednejWięcej

#AniJednejWięcej

Długo się zastanawiałam czy napisać coś na ten temat. Obawiam się napisać na fb, więc postanowiłam tutaj. Akcja wzbudza wiele emocji i nic dziwnego. Umarła młoda ciężarna kobieta. Jednak nie uważam, iż jest to dobry powód na walkę z rządem. Zgadzam się z wieloma osobami, które zabierają głos, aby przy okazji tej akcji porozmawiać o podejściu personelu medycznego do pacjentów.

Sama ze względu na mój stan zdrowia byłam pacjentką oddziałów ginekologicznych i patologii ciąży. Pielęgniarki i lekarze nie zawsze zachowują się „odpowiednio do pacjentek„. Brakuje im w wielu sytuacjach taktu i współczucia. Mnie zszokowało kilka sytuacji , brak współczucia i pocieszenia dla młodych kobiet po poronieniu czy do kobiet po operacjach. Jak można powiedzieć do kobiety, by sobie sama wyjęła cewnik po operacji?!!?? Raz poszłam na zabieg ginekologiczny pod narkozą, a tam całe audytorium studentów. Nikt mnie nie zapytał o zdanie czy wyrażam zgodę na ich obecność.

A najgorsze w tej całej akcji jest to, że najprawdopodobniej lekarz odpowiedzialny za śmierć tej dziewczyny też mnie leczył. Postawił też niewłaściwą diagnozę, a ja nigdzie tego nie zgłosiłam. A może moje zgłoszenie mogło ją uratować, bo by już nie pracował?? Kto wie, co mogło by się stać. Dobrze, że szpital go zwolnił i pokazał wyraźnie kto jest winny w jej przypadku.

Gienia i Giza, dwie szczurze księżniczki

Gienia i Giza, dwie szczurze księżniczki

Gienie i Gizę dostałam jako prezent urodzinowy. I powiem Wam tak, jeśli planujecie dla kogoś jako prezent urodzinowy zwierzaka to upewnijcie się czy na pewno tego chce. Ja dostałam te dwie księżniczki, ale moja rodzina nie do końca była zachwycona. Nie miałam klatki dla nich 

Myszka, pierwszy gryzoń

Myszka, pierwszy gryzoń

O myszce niewiele napiszę, bo też niewiele pamiętam. Była malutka, biało-czarna. Pojawiła się jak była u nas Misia. Chyba przeżyła osiemnaście miesięcy. Mieszkała w szklanym terrarium. Często ją wyjmowałam i sobie „spacerowała” po łóżkach i stołach. Lubiłam ją obserwować jak sobie spała i jadła. Wszystko 

Reksio, kawaler ze słonecznej Sycylii

Reksio, kawaler ze słonecznej Sycylii

Reksio pojawił się w naszym życiu (moim i mojej mamy) w bardzo trudnym momencie i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem uratował nas. Reksio został uratowany przez moją kuzynkę, zabrała go z ulicy w Palermo (Sycylia). Przez kilka miesięcy mieszkał z nią i jej partnerem na Sycylii. Na początku pies nie chodził tylko się czołgał, bał się ludzi. Do przyjazdu do Polski Rex bał się mężczyzn.

Reksio trafił do nas, gdyż nie dogadywał się z psem, który już był w domu rodzinnym kuzynki. W naszym mieszkaniu w tym okresie nie było żadnego mężczyzny, więc szybko się zaaklimatyzował. Jednak u nas panował ogromny smutek, kilka miesięcy wcześniej straciliśmy dwóch członków rodziny. Dzięki Reksowi moja mama zaczęła wychodzić z domu, zaczęła znowu rozmawiać z ludźmi, ponownie otworzyła się na innych. Reksio wniósł wiele życia i radości do naszego domu.

Przez wiele lat był zdrowy, jednak trzeba było uważać na jego dietę. Miał bardzo wrażliwe jelita. Miał piękne brązowe umaszczenie z czarnymi pręgami. Niestety po dziesięciu latach z nami zachorował na nowotwór tarczycy, mimo ogromnego poświęcenia i walki do ostatnich dni odszedł. Walczyliśmy jak się tylko dało: kroplówki, jad jakiegoś tam pająka (by guz przestał rosnąc), przegraliśmy.

Reksio to był wielki indywidualista, pieszczoty i przytulanie na jego warunkach. Najbardziej nas zaskoczył, gdy po roku u nas zaczął akceptować obecność mężczyzn i zaakceptował w pełno mojego narzeczonego (obecnie męża). Zaskakiwał nas zawsze i dzielnie walczył do końca. Nawet kilka dni przed śmiercią był z nami na wycieczce w Lublinie i do ostatniego dnia pobytu dzielnie spacerował z nami. To było wspaniałe psisko.

Misia, mój pierwszy pies

Misia, mój pierwszy pies

Tak jak już wcześniej obiecałam kolejne wpisy poświęcę osobno każdemu z moich zwierzaków, zacznę od Misi. Misia, mój pierwszy pies była ze mną przez 17 lat. Miałam ją od szczeniaka i dostałam ją w wieku 10 lat. Długo namawiałam mamę i babcię na psa. Jak 

Chorwacja własnym samochodem i w dobie pandemii

Chorwacja własnym samochodem i w dobie pandemii

Zawsze podróżowałam samolotami albo autokarami, w tym roku ze względu na zaistniałą sytuację zdecydowaliśmy się z mężem na podróż własnym samochodem do Chorwacji. Większość znajomych wybierało ten kierunek, ja dodatkowo mam szczęście gdyż mam tam koleżankę, która prowadzi pensjonat na wyspie Murter. Taka wyprawa to 

Adopcja

Adopcja

Zastanawiałam się dłuższą chwilę czy napisać ten wpis, ale zdecydowałam się na ten krok. Może ktoś go przeczyta i go zainspiruję. Jestem wielkim zwolennikiem adopcji zwierząt. Mamy adoptowanego psa i następnego też adoptuję. Wiele osób boi się adopcji zwierząt, bo procedury są czasami dla nich krępujące. Spotkania przedadopcyjne w mieszkaniach i domach mogą ludzi stresować. Nie dziwię się, bo nikt nie lubi jak się krytykuje jego dom lub mieszkanie. Każdy stara się zapewnić zwierzakom jak najlepsze warunki i dać im kochający i ciepły dom. Jak już decydujemy się na adopcję to znaczy, że chcemy dać szansę zwierzakowi na szczęśliwy i kochający dom. Przez bardzo długi czas myślałam, że adoptuje się głównie psy i koty. Ostatnio się dowiedziałam, że w sumie to można adoptować każde zwierzątko, także gryzonie.

W internecie i na mediach społecznościowych można znaleźć wiele grup i stowarzyszeń pomocy zwierzętom, które mają pomagać przy adopcji zwierząt. Ja mam już koszatniczkę, ale moi znajomi wiedzą jak kocham zwierzaki. Jeden ze znajomych zaprosił mnie do grupy Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim, by prawdopodobnie zachęcić mnie do adopcji świnki morskiej. Skutek aktualnie niestety jest odwrotny, a wszystko przez hejt. Pod jednym z postów dodałam częściowe zdjęcie klatki mojej koszatniczki i się zaczęło. Osoba, która jest przedstawicielem tego stowarzyszenia uznała, że jest to nieodpowiednia klatka dla gryzonia i nie nadaję się do opieki nad gryzoniem. Zablokowała mnie na grupie, zmuszając do jej opuszczenia. Dla mnie to jest bardzo nieprofesjonalne i protekcjonalne zachowanie. Osoba, która powinna doradzać i pomagać w adopcji zwierząt atakuje mnie za nieodpowiednią klatkę. Nie zna mnie, nie wie jak ta klatka faktycznie wygląda, ile czasu poświęcam swoim zwierzętom i jak się nimi opiekuje. Strasznie źle się poczułam, ale zrozumiałam iż to nie JA popełniłam błąd. To ta Pani się „zapędziła” w swojej ocenie, dlatego nikomu nie polecam Caviarni, Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim. Bardzo jest mi przykro to pisać, bo wiem, że to nie jest wina świnek morskich, że ich „obrończyni” nie potrafi się zachować w stosunku do potencjalnych opiekunów tych słodziaków.

Kochani adopcja zwierzaka to piękny gest, który wymaga wielu poświęceń, ale warto. Każdy zwierzak zasługuje na drugą szansę. Odwiedzajcie schroniska i jak macie okazję to pomagajcie zwierzakom.

Zwierzęta

Zwierzęta

Od małego dziecka kochałam zwierzęta i wolałam ich towarzystwo od ludzi. Zwierzęta zawsze były koło mnie. Od 10 roku życia ma psa (teraz mam już trzeciego). Gdy jeździłam do rodziny na wieś od samego rana potrafiłam siedzieć w oborze z krówkami i świnka lub budzie