Akcja „choinka dla alpaki”
Bycie społecznikiem potrafi być kosztowne. Pochłania czas i pieniądze. Przyzwyczaiłam się już do wielu niespodzianek, ale czasami sytuacja mnie lekko przerasta.
Co może pójść źle, gdy próbujesz pomóc zwierzętom? Okazuje się, że czasami prawie wszystko. Akcja zbierania choinek okazała się właśnie taką trudną do wykonania.
Wiele osób uwielbia na zapach świeżej choinki w trakcie Świąt Bożego Narodzenia, ale po Świętach te choinki zalegają na śmietnikach. Zwłaszcza na blokowiskach. Często bywam w stadninie koni, gdzie także znajdują się alpaki. Czasami nawet wybieram się z nimi na spacer. Alpaki w zimie lubią choinki, jedzą je i czyszczą sobie o nie futerko. Przy śmietniku na moim blokowisku od początku stycznia zaczęło się pojawiać coraz więcej choinek, więc zadzwoniła do stadniny. W stadninie Pani dyrektor zadeklarowała, że przyjadą i zabiorą drzewka. Po dwóch dniach się nie pojawili i było ciężko się do nich dodzwonić, a choinek przybywało. Zakład zajmujący się odbiorem śmieci także nie zabierał drzewek.
Po ponad tygodniu zdałam sobie sprawę, że choinki nie zostaną zabrane. Wielu mieszkańców narzekało na ich ilość, ale nikt nic nie robił. Skontaktowałam się, więc z moim znajomym Krzysztofem. Krzysztof to taki sam społecznik jak ja założył Stowarzyszenie HOPE i organizuje zbiórki darów dla biednych w naszym kraju i na Ukrainie. Wiedziałam, że Krzysztof ma przyczepkę i na pewno pomoże. Nie myliłam się. Krzysztof mimo przygotowań do kolejnego wyjazdu na Ukrainę zgodził się przyjechać z przyczepą i załadować drzewka. Ten szalony wspaniały człowiek zrobił coś więcej, pozbierał choinki z kilku innych blokowisk.
Po ciężkim załadunku zadowoleni ruszyliśmy w stronę stadniny. Na miejscu spotkała nas niemiła niespodzianka. Okazało się, że jednak nikt nie chce przyjąć drzewek, ponieważ nie wszystkie jedzą alpaki, dodatkowo pozostało im wiele drzew z zeszłego roku, gdyż sprzedawcy drzewek przywieźli kilka palet tych choinek, których nie sprzedali. Wyparto się rozmowy ze mną. Na szczęście kilka drzewek jednak zostało zabranych i mogliśmy z Krzysztofem przywitać się z alpakami. Natomiast wiele drzewek zostało na przyczepce. Kazano nam je zabrać.
Drzewka zabraliśmy do punktu odbioru bioodpadów. Myśleliśmy, że już po problemie. Zostawimy drzewka i pojedziemy do domów. A tu kolejna niespodzianka. Wcale nie jest tak łatwo oddać drzewka do biodegradacji. Ja jako mieszkaniec bloku nie mogę tego zrobić, bez ponoszenia kosztów i wypełnienia kilku druków. Nie mogę zdradzić jak, w końcu udało nam się oddać te drzewka, ale było to skomplikowane.
Sumienie mnie strasznie gryzło, że zabrałam tyle czasu Krzysztofowi i naraziłam go na koszty. Oczywiście zawsze się odwdzięczam. Naprawdę nie sądziłam, iż próba zrobienia dobrego uczynku może okazać się taka kłopotliwa.
Jeśli chcecie wesprzeć nasza działalność lub tylko sprawdzić czym zajmujemy się z Krzysztofem, zapraszam Was na profil stowarzyszenia na faceboooku, tutaj link https://www.facebook.com/profile.php?id=100090057070160